czwartek, 10 października 2013

Szwecja - podróż + kilka słów o...


Podróż statkiem do Szwecji


Lublin – Gdynia – Karlskrona – Hőllviken – Malmo – Lund – Kopenhaga – Gdańsk – Sopot

 
 
Spakowani, gotowi do drogi wyruszamy w późnych godzinach popołudniowych w kierunku północnym. Trasa nie jest zła, drogi wyremontowane, choć mogłoby być mniej świateł na trasie. Trochę dziwne, że na drodze ekspresowej co chwilę trzeba zwalniać ze względu na przejścia dla pieszych lub światła. Zmęczeni docieramy do Sopotu w środku nocy około 1. Chwila snu. Punkt 8.00 musimy być w gdyńskim porcie. Dojazd z Sopotu kosztował nas troszkę nerwów, gdyż nie przypuszczaliśmy, że będą taaaaakie korki :/
 
 
Statek linii Stenaline z bliska robi wrażenie. Wielki kolos „połykający” tiry i samochody. O 9:00 wypływamy. W gąszczu korytarzy zapoznajemy się z miejscem, w którym spędzimy najbliższe 10 godzin. Na statku można wynająć kajutę, jest restauracja i bary, sklep bezcłowy, darmowy Internet, w kilku miejscach telewizory, a na ostatnim piętrze sala dyskotekowo – kinowa, i wszechobecne, nie lubiane przeze mnie automaty z różnymi grami. Sklep otwarty jest tylko w wyznaczonych godzinach. Generalnie podczas 10-godzinnego rejsu rzadko kiedy można zobaczyć kogoś z obsługi. Chwilami miało się wrażenie, że na statku są tylko podróżni. Nie wynajmowaliśmy kajut, bo słyszeliśmy, że w tak małych pomieszczeniach bardziej odczuwa się chorobę morską. Niestety statek nie oferuje zbyt wiele turystom, którzy akurat kajuty nie wynajmą (zaznaczę, że nie jest ona tania). My znaleźliśmy miejsce w środkowej części statku, gdzie najmniej odczuwało się „bujanie”. Były tam kanapy i stoliki, a w telewizorze można było oglądać Discovery. Na kanapach nie można było leżeć ;/ i co jakiś czas chodził ochroniarz i o tym informował, co nie było miłe. Na sali dyskotekowo – kinowej tez były kanapy i tam ludzie mogli się położyć. Niestety „skoki przez fale” były odczuwane bardziej. Na statku nie jest tanio. Lepiej zaopatrzyć się w swój prowiant i napoje. Herbata, którą byłam zmuszona kupić, była najdroższą w moim życiu. Kosztowała 10 zł za małą filiżankę. Jakoś to przebolałam. Na statku można uzyskać informacje o Szwecji i co można zwiedzić w Karlskronie. Spotkać można także ciekawych ludzi, z którymi tak długa trasa się nie dłuży. O godzinie19:00 dobijamy do brzegu. Jesteśmy w Szwecji!!
 

Port w Gdyni, czekamy na swoją kolej do wjazdu na pokład. W tym szarym budynku po prawej stronie są ubikacje, jakby ktoś musiał. 







Restauracja


coś dla dzieci



kajuty


sklep wolnocłowy

widok na szwedzkie wyspeki, Karlskrona

Jeszcze tylko 230 km i jesteśmy na miejscu. Pamiętajcie, że Szwecja jest bardzo restrykcyjna pod względem łamania przepisów drogowych. Dlatego trzeba uważnie patrzeć na znaki i stosować się do nich. Pora jaka byliśmy w Szwecji (listopad) nie sprzyjała do oglądania krajobrazów podczas jazdy samochodem. Ani jak jechaliśmy do celu, ani jak z powrotem. Szkoda.
Po około 3 godzinach docieramy na miejsce do małej nadmorskiej miejscowości Hollviken. Tu mamy wynajęty domek. Niestety po drodze okazuje się, że zepsuło się nam łożysko w prawym kole. Mimo gruntownego sprawdzenia samochodu przez mechaników w Polsce można narazić się na takie niemiłe niespodzianki. Mimo pomocy naszych szwedzkich znajomych nie udało się obniżyć kosztów naprawy auta. Mechanik – Polak mieszkający w Szwecji od lat, powiedział, że będzie to kosztowało 2500 zł (hahaha). Gdy zapytałam się go czy mogłabym dostarczyć mu łożysko oddzielnie i żeby tylko wymienił, to powiedział, że zarabia na częściach. Żenada. Koniec końcem zaryzykowaliśmy i nie naprawialiśmy auta na miejscu, bo to jakiś absurd cenowy. Auto zostało uziemione, a my poruszaliśmy się autobusami, pociągami lub pożyczonym samochodem od znajomych. W Polsce za łożysko i usługę jego wymiany zapłaciłam 200zł.


Szwecja – kilka słów o życiu

Zakupy. Szwecja należy do krajów skandynawskich. A dla nas to oznacza wysokie ceny za wszelkiego rodzaju usługi, począwszy od jedzenia skończywszy na biletach komunikacji miejskiej. Nawet zarabiając tam, niektóre ceny produktów są nokautujące.

Robiąc zakupy najlepiej przeglądać gazetki z supermarketów, bo czasami trafiają się niezłe promocje. Najbardziej znane supermarkety to: ICA i Netto.

Przykładowe ceny (wszystkie ceny są z rachunków, z 2012 roku):

Chleb – około 20 SEK
Mleko – 32 SEK (2 litry)
Mięso – 40 – 150 SEK/1 kg
Ziemniaki – około 15 SEK/kg
Woda mineralna – 10 SEK
Cukier – 11 SEK/1 kg
Mąka – 7 SEK/1 kg
 


Ochrona środowiska. Wyrzucanie śmieci – należy pamiętać o tym, że w każdym szwedzkim domu znajdują się co najmniej dwa pojemniki na śmieci. Na frakcję suchą i mokrą. Przed domem też stoją dwa pojemniki. Firmy wywożące śmieci rozdają papierowe worki na nie. Szwedzi bardzo przestrzegają polityki śmieciowej. Są bardzo proekologiczni.
 

Okno na świat. Domy „otwarte” na przechodniów. Jest zupełnie inaczej niż w Polsce. Polacy, którzy zwiedzając ten kraj, mogą pomyśleć, że Szwedzi to ekshibicjoniści. Szwedzi nie zasłaniają się firankami, żaluzjami, roletami i innymi –ami. Często można zobaczyć co się dzieje w domu sąsiada, co gotuje, lub jaki program w telewizji ogląda. Nie mają żadnego ogrodzenia, lub jest on bardzo niski, sięgający do kolan.

 
 
 


Usportowienie. Szwedzi lubią uprawiać sport. W Polsce to już powoli też się zmienia. Do pozazdroszczenia są te wszystkie ścieżki rowerowe i biegowe. W Sztokholmie widziałam, że obok ścieżki rowerowej przebiega ścieżka dla pieszych.
 





Świeczniki na stół. Jak Szwedzi zapraszają Cię na posiłek (obiad, kolację) zapalą świeczki w świecznikach. U nich jest taka tradycja, wręcz źle jest widziane jeśli tego nie zrobią. W sklepach gospodarstwa domowego świeczek jest do wyboru do koloru i sprzedają je na tony;) (Jeśli chodzi o świece to w Danii też to zaobserwowałam).

Język giętki. Język szwedzki nie należy do łatwych. Ciężko przyswoić nawet najprostsze wyrażenia, ze względu na akcent. Nie twierdzę, że nie da się go nauczyć, ale jest trudno. Na szczęście angielski Szwedom nie jest obcy J Co ciekawe, w Szwecji są różne dialekty i rodowity Sztokholmianin będzie miał problem ze zrozumieniem mieszkańca Skanii lub Goteborga.

Bułeczki cynamonowe. Będąc w Szwecji nie możecie ich nie spróbować. Każdy Szwed ma je zamrożone w domu, lub robi je na bieżąco. Oczywiście można też kupić świeże w sklepie. Kanelbullar, bo to jest ich oryginalna nazwa jest „miodem w gębie”. Przepis na te bułeczki można znaleźć na każdym opakowaniu mąki. I oczywiście, jeśli czytaliście choć jedną książkę Camilli Lackberg – to wiecie o czym piszę J 

Przepis na bułeczki cynamonowe (przepis z opakowania mąki):

150 g margaryny
5 dl mleka (decylitry to szwedzka miarka kuchenna) = niecałe 2 kubki
50 g drożdży
1 dl cukru = pół kubka
pół łyżeczki soli
850 g mąki

Margarynę, cukier, sól i mąkę mieszamy.
Dodajemy drożdże rozpuszczone w mleku.
Mieszamy całość, zostawiamy na 30 minut. Po 30 min formujemy kulę, podzielić na 4 części.
Rozwałkować po kolei każdą część.
Na płaskim rozwałkowanym cieście smarujemy margaryną, sypiemy cukrem i cynamonem.
Wałkujemy w rulon i kroimy w plastry, wypychamy środek palcem.
Przykrywamy ścierką na 40 min. Smarujemy jajkiem, posypujemy cukrem gruboziarnistym (perłowym).
Pieczemy 225-250 stopni C przez 5 – 10 min.



Komunikacja miejska. Ja miałam kartę chipową, na którą można było kupować dowolna ilość biletów. Na tej karcie dostaliśmy się też do Kph. Karta chipowa – jojo kort – bilet z Hollviken do Kopenhagi kosztuje 100 koron/os. (vuxen znaczy dorosły); Malmo – Kopenhaga – 79 koron/os; Hollviken – Malmo – 32 koron/os.  


wtorek, 8 października 2013

Sztokholm - miasto na wyspach

Do Sztokholmu zawitaliśmy na 3 dni (3-6.10). Tradycyjnie najszybciej z Polski przedostać się można samolotem. Lot z Gdańska do stolicy Szwecji trwał niecałą godzinę. Lecieliśmy tanimi liniami WizzAir. Udało nam się skorzystać z promocji i za lot w obie strony zapłaciliśmy 8zł/os. Cena była fantastyczna, ale trzeba wziąć pod uwagę, że samoloty tanich linii lotniczych nie lądują na lotnisku międzynarodowym w okolicach miasta, tylko są dosyć oddalone, a do tego bilety na autobus są drogie, w końcu to Skandynawia.

Lotnisko im. Lecha Wałęsy w Gdańsku


Lądowaliśmy na lotnisku Skavsta, oddalonym do stolicy o 80 km, czyli jakieś 1,5 godz. jazdy autobusem. Bilet na autobus można kupić na lotnisku lub u kierowcy.



Autobusy FLYGBUSSARNA odjeżdżają co pół godziny w stronę Sztokholmu, a zatrzymują się w centrum miasta, dworcu głównym (autobusowym, kolejowym, jest tam też stacja metra). Bilet kosztował w obie strony (i ten się najbardziej opłaca) - 259 koron (czyli jakieś 130 zł).



Noclegi też nie są zbyt tanie, szukałam hostelu dla trzech osób, który będzie blisko centrum miasta i blisko dworca. Udało mi się znaleźć taki hostel ;) za 3-osobowy pokój zapłaciliśmy 1824 korony/za cały pobyt/za 3osoby (to wychodzi około 100zł/os/dobę) (Crafoord Place Hostel). Troszkę więcej niż w pokoju 12-osobowym, ale lepiej dopłacić niewielką sumę i być tylko ze swoją ekipą w pokoju. Pamiętajcie, że hostel dolicza sobie swoją pościel, śpiwory nie wchodzą w grę.
 
 widok z hostelu
 
Sztokholm położony jest na stałym lądzie, 14 wyspach nad zatoką Saltsjon Morza Bałtyckiego oraz na jeziorem Malar. Cały obszar Sztokholmu obejmuje 24 tys. wysepek, które tworzą archipelag sztokholmski. Wyspy łączy 53 mosty. Przez takie położenie i taki krajobraz miasto nazywane jest „Wenecją Północy".
 
Co warto zwiedzić w Sztokholmie?


 
Przede wszystkim Gamla Stan, czyli Stare Miasto. Położone jest na 4 wyspach, których nazw człowiek z Polski nie jest w stanie wymówić;) Stare miasto ma piękne wąskie uliczki, wysokie kamienice. Na Starym Mieście znajduje się Zamek Królewski Trzech Koron, który można zwiedzać. Jest to miejsce pracy króla Szwecji, w tym miejscu nie mieszka. Codziennie w samo południe odbywa się uroczysta zmiana warty. Pałac ma 7 kondygnacji, a w nim znajduje się 608 pokoi. Na Starym Mieście znajduje się także Katedra Storkyrken. Jest to miejsce koronacji królów Szwecji oraz ważnych królewskich uroczystości. Na Gamla Stan jest również Muzeum Nobla oraz Parlament.

Wąskie uliczki Starego Miasta:
  



                                                         
 
 
 
 

Zamek Królewski:





Parlament (Riksdag):





Muzeum Nobla:
 
 
 
 
Kolejną atrakcją, którą warto zobaczyć jest symbol Sztokholmu, czyli Ratusz. Inspirowany na budowlę weneckiego Pałacu Dożów. W nim znajduje się złota sala o powierzchni 1400 m2, gdzie na ścianach ułożone jest 19 mln złotych płytek. W tej sali odbywa się przyjęcie po rozdaniu Nagród Nobla. Budynek Ratusza widoczny jest z daleka, przez jego wieżę, która liczy 105m wysokości, a na jej szczycie znajdują się 3 złote korony - symbol miasta. Z wieży ratusza rozpościera się piękny widok na panoramę miasta.
 
 
 




 

 
Jeśli lubicie oglądać krajobrazy z punktów widokowych, godnym polecenia jest punkt Katarinahissen. Jest to winda z platformą widokową. Niestety winda jest nieczynna, ale nie musicie się poddawać, gdyż można tam wejść po schodach ;).


 
Z jednej strony winda (nieczynna jak ja byłam), z drugiej strony ścieżka widokowa "przymocowana" jest do granitowych ścian
 
 
 
  
 



 

Widoki zapierające dech w piersiach ;)
 


 


 
Oddzielny dzień przeznaczyć trzeba na kolejną atrakcję turystyczną. Z Gamla Stan (Slussen) wyrusza statek na wyspę Djurgarden. Tam znajduje się Skansen, Muzeum Narodowe oraz najważniejsze i chyba najbardziej polecane do zwiedzenia, czyli Muzeum Okrętu Vasa. Statek odpływa właściwie co 15 min. Z tego co pamiętam, przed wejściem na statek trzeba kupić bilet. Niestety nie ma kas, tylko automaty. Płaciłam kartą płatniczą Visa. Nie ma najmniejszego problemu. Jedynie można kogoś poprosić o pomoc z rozszyfrowaniem języka szwedzkiego.



 

 




Podczas kilkunastominutowego rejsu mijamy park rozrywki. Gdy wysiądziemy ze statku kierujemy się w stronę Muzeum (droga jest oznakowana). Po drodze mijamy jeszcze akwarium.



 
Muzeum Okrętu Vasa. cena biletu normalnego 130 koron.
Vasa jest statkiem z XVII wieku, który został wydobyty z wody po 333 latach. Zachowany jest w 95%. Nazwa statku pochodzi o panującej dynastii.
Król Gustaw Adolf chciał wzmocnić flotę szwedzką podczas potopu, nakazał budowę statku. Podczas jego dziewiczego rejsu, w porcie sztokholmskim zatonął w 1628 roku. W 1961 roku postanowiono go wydobyć z sukcesem. Okręt jest pięknie zdobiony rzeźbami. Zachowały się również sprzęty, tj. garnki, talerze, broń, biżuteria.
Wystawa zlokalizowana jest na 5 poziomach. Na 4 poziomie jest wejście do muzeum. Zwiedzanie można rozpocząć lub zakończyć obejrzeniem filmu o historii statku.
 


widok ze statku na muzeum
 

ścieżka ze statku do muzuem 






Uważam, że muzeum to jest warte zwiedzenia. Mimo dużej ceny za wstęp. Statek w oryginalnym rozmiarze, ze wszystkimi detalami robi naprawdę ogromne wrażenie. Polecam!


 

Jeszcze jedna wskazówka dotycząca powrotu. Jeśli wylatujecie ze Skavsta to musicie sobie zarezerwować czas na dojazd. Pamiętajcie, że autobus jedzie około 1,5 godziny. Do tego nie myślcie że jesteście jedynymi, którzy wracają na lotnisko. Zdarza się dość spora kolejka. Czasami jest tak, że autobus odjeżdża kilka minut wcześniej niż jest na rozkładzie.

 
Miły akcent: kierowca podczas podróży dziękuje nam za to, że odwiedziliśmy miasto i zaprasza ponownie ;)